Cytaty
Każdy człowiek, którego potomność nazwała wielkim, każdy człowiek,
któremu powiodło się w życiu, osiągnął wielkość bądź sukces
na tyle właśnie, na ile zdołał skupić się na celu i konsekwentnie dążyć
w jednym wytyczonym kierunku.
Orison Swett Marden
Dokądkolwiek podąża twoja uwaga, w ślad za nią podąża twoje
serce.
Brian Tracy
Twój los zależy od twoich nawyków.
Brian Tracy
Skomplikowanie sytuacji jest sprawą bardzo prostą, ale jej uproszczenie
— bardzo skomplikowaną.
Prawo Meyera
Nic nie potrafi nadać naszemu życiu większej mocy niż skupienie
wszystkich sił na ograniczonej liczbie celów.
Nido Quebein
Możesz dokonać wszystkiego, czego tylko zechcesz, możesz zdobyć
wszystko, czego zapragniesz, możesz zostać każdym, kim zechcesz
zostać.
Robert Collier
Nawet największy sukces w życiu publicznym nie wynagrodzi porażki
w domu.
Benjamin Disraeli
To myśl jest pierwotnym źródłem wszelkiego bogactwa, wszelkich
zdobyczy materialnych, genialnych odkryć, wynalazków, innowacji
i w ogóle — wszystkich możliwych osiągnięć.
Claude M. Bristol
Oszczędzaj i inwestuj dla zysku połowę każdej podwyżki dochodów
lub wynagrodzenia aż do końca zawodowej kariery.
Brian Tracy
W ofiarowaniu siebie najpiękniejsze jest to, że to, co do nas wraca,
jest zawsze lepsze od tego, co dajemy. Otrzymujemy odpowiedź
o wiele bardziej hojną niż nasze działanie.
Orison Swett Marden
Nasze życie ma cztery wielkie cele: żyć, kochać, uczyć się i pozostawiać
po sobie coś cennego.
Steven CoveyCałe nasze życie to działanie i pasja. Unikając zaangażowania
w działania i pasje naszych czasów, ryzykujemy, że w ogóle nie zaznamy
życia.
Herodot
Dobrze widzi się tylko sercem. To, co ważne, jest niewidoczne dla
oczu.
Antoine de Saint-Exupery
Kiedy Bóg chce ci zrobić podarunek, zwykle opakowuje go w kłopot.
Im większy podarunek otrzymujesz, tym większym kłopotem
Bóg go maskuje.
Norman Vincent Peale
Każda porażka niesie w sobie ziarno równej lub nawet większej korzyści.
Napoleon Hill
Największa potęga człowieka leży w sile jego wiary.
Napoleon Hill
Drzemiący w nas zwycięzca nie ujawnia się, dopóki nie jesteśmy
gotowi.
Napoleon Hill
Kto z mądrym przestaje — nabywa mądrości.
Biblia
Jeden jest hojny, a stale bogaty, a nad miarę skąpy zmierza do nędzy.
Biblia
Podobnie jak Krzysztof Kolumb nie musisz wstydzić się niepowodzeń!
Napoleon Hill
Masz problem? To bardzo dobrze!
Napoleon Hill
Wszystko na świecie działa dla ciebie, nie przeciw tobie.
Carlos Xuma
Nie jedz do otępienia, nie pij do podniecenia.
Benjamin Franklin
Mów tylko to, co może przynieść pożytek innym lub tobie.
Benjamin Franklin
Biznes? To całkiem proste. To pieniądze innych ludzi.
Aleksander Dumas
Biedacy są największymi wrogami samych siebie.
James Jones
Jesteś młody, dopóki wierzysz w życie.
Michael Benedum
Jeśli wierzysz, że ci się uda, że potrafisz, w większości wypadków
rzeczywiście ci się uda, to władza umysłu nad ciałem.
Vernon Wolfe
O dobrym przywódcy powiedzą: „Sami to zrobiliśmy”.
Lao-Tse
Najsilniejszym wojownikiem jest ten, kto pokonał sam siebie.
Konfucjusz
Ludzie są szczęśliwi dokładnie w takim stopniu, w jakim chcą być
szczęśliwi.
Abraham Lincoln
Cóż z tego, że człowiek zyska cały świat, jeśli straci przy tym swoją
duszę?
Biblia
Ludzie zjednoczeni są silni. Ludzie podzieleni są słabi.
Sun Tsu
Ludzie znajdujący się w łodzi podczas sztormu będą pracowali razem.
Sun Tsu
Żadna prawdziwa doskonałość na tym świecie nie da się oddzielić
od właściwego życia.
David Starr Jordan
Jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy. Doskonałość nie jest
jednorazowym aktem, lecz nawykiem.
Arystoteles
To, co przychodzi nam zbyt łatwo, nisko cenimy.
Thomas Paine
Nic nie napawa otuchą bardziej niż niekwestionowana zdolność
człowieka do świadomych wysiłków uwznioślających jego życie.
Henry David Thoreau
Liczba porażek jest proporcjonalna do liczby sukcesów.
T.I. Watson, założyciel IBM
To, co za nami, i to, co przed nami, ma niewielkie znaczenie w porównaniu
z tym, co jest w nas.
Olivier Wendell Holmes
niedziela, 30 stycznia 2011
sobota, 22 stycznia 2011
Przygoda z językiem rosyjskim
Artykuł adresowany do osób, które nie uczyły się języka rosyjskiego albo dopiero zaczynają przygodę z mową Puszkina. Autorka tekstu, czyli ja, jest absolwentką Liceum Ogólnokształcącego, która - jako jedna z niewielu współczesnych nastolatek - uczyła się języka Wschodnich Słowian.Jakiś czas temu poinformowałam moich Czytelników, że chciałabym studiować językoznawstwo. Niestety, we wrześniu 2010 roku, kiedy poprawiłam niezdaną maturę z matematyki i zaczęłam się rozglądać za idealną uczelnią, ze smutkiem odkryłam, iż językoznawstwo można studiować jedynie na poziomie doktoranckim (a mnie chodzi o studia licencjackie). Chcąc - nie chcąc, musiałam się zdecydować na zupełnie inny kierunek studiów.
Chociaż złośliwy los uniemożliwił mi studiowanie językoznawstwa, nadal istnieje we mnie zainteresowanie językami obcymi, a przede wszystkim fascynacja podobieństwami i różnicami między mowami różnych Narodów. W niniejszym artykule chciałabym napisać parę słów na temat języka naszych braci, Wschodnich Słowian, Rosjan. Naturalnie, nie będzie to żadna rozprawa naukowa ani materiał edukacyjny, tylko lekki felietonik pełen drobnych ciekawostek.
Języka rosyjskiego uczyłam się przez trzy lata, a właściwie: przez dwa i pół roku, gdyż nauka w liceum wiąże się z długimi przerwami typu wakacje czy ferie, a rok szkolny w klasie maturalnej kończy się już w kwietniu. Zawsze miałam po dwie lekcje tygodniowo, toteż - jakkolwiek by na to nie spojrzeć - zdążyłam się nauczyć jedynie podstaw mowy Dostojewskiego. Chociaż było mi dane tylko “liznąć” język rosyjski, postanowiłam stworzyć artykuł dla osób, które nie uczyły się go nigdy. W niniejszym tekście napiszę więc co-nieco na temat gramatyki i słownictwa występującego w mowie Wschodnich Słowian.
O ile kiedyś nauka ruszczyzny była w Polsce obowiązkowa, o tyle teraz niewielki odsetek uczniów uczęszcza na lekcje języka rosyjskiego. Przedmiot ten został niemal zupełnie wyparty przez j. angielski, niemiecki i - rzadziej - francuski lub hiszpański. Jeśli chodzi o mnie, miałam przyjemność należeć do tej nielicznej grupy młodzieży, która oprócz angielszczyzny uczyła się właśnie “ruskawa jazyka” (zapis fonetyczny; nie mam możliwości pisania na komputerze cyrylicą). Myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, abym podzieliła się moimi wrażeniami z “nierosyjskojęzyczną” większością młodych ludzi.
Zacznę od tego, że część nastolatków wybiera naukę języka rosyjskiego z przekonania, iż jest on podobny do polskiego, a co za tym idzie: łatwy do przyswojenia przez Polaka (ja również byłam kiedyś zwolenniczką tego przesądu). Niestety, kiedy po opanowaniu alfabetu nadchodzi czas na “prawdziwą” naukę rosyjskiego, wielu młodych ludzi z bólem uświadamia sobie swoje “zbłądzenie tragiczne”. Okazuje się bowiem, że chociaż w ruszczyźnie występuje odmiana przez liczby, osoby i czasy, przypadki brzmią tak samo jak w języku polskim (aczkolwiek nie ma wołacza), a przyimki i zaimki są zazwyczaj tożsame z naszymi, to zasady gramatyki języka rosyjskiego nie mają nic wspólnego z tymi, które rządzą polszczyzną.
Przykładowo, w języku polskim podróżuje się “pociągiem”, a w rosyjskim “na pociągu”. W języku polskim wysyła się list “do kogoś”, a w rosyjskim “komuś”. W języku polskim jedzie się “do Krakowa”, a w rosyjskim “w Kraków”. W języku polskim oklaskuje się “kogoś”, a w rosyjskim “komuś”. Dowodów na odmienność rosyjskiej gramatyki od polskiej jest nieskończenie wiele. W Polsce żadna osoba dbająca o czystość języka nie powie “chorować czymś” (tylko “chorować na coś”), za to w Rosji uczyni tak każdy szanujący się użytkownik ruszczyzny.
Kolejnym problemem, który spędza sen z powiek osobom uczącym się mowy Puszkina, są tzw. “false friends” - “fałszywi przyjaciele”. Termin “false friends” pochodzi z języka angielskiego i odnosi się do wyrazów obcojęzycznych, które brzmią tak samo lub podobnie jak w naszym ojczystym języku, ale mają zupełnie inne znaczenie. Na przykład angielskie słówko “pamphlet” wcale nie oznacza pamfletu, tylko broszurę, “eventually” nie znaczy “ewentualnie”, tylko “w końcu”, zaś “lunatic” to nie “lunatyk”, tylko “szaleniec”. Wyraz “preservative” nie ma nic wspólnego z prezerwatywą, gdyż określa środek konserwujący, “paragon” to angielski odpowiednik polskiego terminu “archetyp”, natomiast wyrażenie “You have my sympathy” należy rozumieć jako “Składam ci kondolencje”, a nie “Masz moją sympatię” (źródło: wiedza własna i portal e-angielski.com).
W ruszczyźnie “fałszywych przyjaciół” jest jeszcze więcej niż w angielszczyźnie, a niektóre z tego typu słówek brzmią dosłownie identycznie jak w polszczyźnie. Język rosyjski wcale nie jest podobny do polskiego, nawet, jeśli wydaje nam się, iż obie mowy opierają się na tym samym zestawie wyrazów. Osoby, które nie uczyły się mowy Tołstoja, a myślą, że rozumieją teksty rosyjskojęzyczne, powinny mieć się na baczności. Bo kiedy Rosjanin mówi o “szynie”, to wcale nie ma na myśli szyny, tylko oponę, a gdy wydaje nam polecenie “Zapomin!”, to nie każe nam czegoś zapomnieć, tylko to zapamiętać.
Oto lista wybranych “fałszywych przyjaciół” (“false friends”) - słówek, które występują w języku rosyjskim, a które mogą doprowadzić nieuważnego Polaka do błędnego zrozumienia komunikatu. Po lewej stronie znajdują się wyrazy polskie, a po prawej ich rosyjskie odpowiedniki. W niektórych przypadkach “zamienniki” wydają się całkiem logiczne i uzasadnione (np. “ziele” - “trawa”, jeśli mamy skojarzenia z marihuaną), ale w przypadku innych aż chce się zapytać: “Co ma piernik do wiatraka?!”.
Krzesło - stół
Kanapa - diwan
Dywan - kawior
Kawior - ikra
Mapa - karta
Sklep - magazin
Pociąg - pojezd
Wujek - diadia
Idzie - idiot
Oko - głaz
Cebula - łuk
Brzuch - żywot
Udo - biedro
Przedział - kupie
Opona - szyna
Olej - masło
Chamski - grubyj
Powiedział - skazał
Opowiedział - rozkazał
Zapamiętaj - zapomin
Ropucha - żaba
Narta - łyża
Łóżko - krowat
Otwarty - otkrytyj
Zamknięty - zakrytyj
Filiżanka - czaszka
Łasica - łaska
Fala - wolna
Ogon - chwost
Przyjaźń - drużba
Dźwig - kran
Futro - miech
Kiepski - płochoj
Porażka - porażenie
Pacha - podmyszka
Ustawa - zakon
Prędko - bystro
Termin - srok
Zagięcie - składka
Ziele - trawa
Żyrandol - liustra
Żywica - smoła
Warto jeszcze dodać, że użytkownicy języka rosyjskiego mówią na tarczę “szit”, co może przywodzić na myśl anglojęzyczny wulgaryzm “shit”, którego nawet nie wypada tłumaczyć.
Inną ciekawostką, którą zauważyłam podczas nauki ruszczyzny jest podobieństwo tego języka do mowy staropolskiej. Weźmy na przykład cytat z jednego z renesansowych dramatów autorstwa Mikołaja Reja: “A k temu stanów niemałych”. We współczesnej polszczyźnie zaimka “k” już się nie stosuje (używa się za to “ku”, ale i tak bardzo rzadko, przeważnie w podniosłych tekstach literackich i poetyckich). Natomiast w języku rosyjskim “k” występuje bardzo często, czego dowodem mogą być konstrukcje w stylu “podjechat k tieatru” - “podjechać pod teatr”.
Podobnie przedstawia się sytuacja krótkich form przymiotników. Dawno temu wyrażenia typu “ukrzyżowan”, “pogrzebion” czy “podniesion” były powszechnie stosowane w języku polskim, jednak obecnie uchodzą one za przestarzałe. Tymczasem w języku rosyjskim krótkie formy przymiotników są wciąż często używane (stąd np. “zakryt” zamiast “zakrytyj”). Kolejna sprawa: znaczenie wyrazów. O ile w języku polskim na twarz już nie mówi się “lico”, o tyle w rosyjskim nadal się to robi.
Skoro jesteśmy już przy tym temacie, chciałabym wyznać, iż bardzo intryguje mnie fragment polskiej wersji “Pozdrowienia anielskiego”, czyli popularnej modlitwy “Zdrowaś Maryjo”. Wersja ta jest bardzo, bardzo stara lub napisana archaicznym językiem, a w jednym z jej zdań pojawia się stwierdzenie “błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus”. Mam wrażenie, że ten fragment odnosi się do czasów, kiedy Matka Boska była brzemienna (ciężarna), nosiła Jezusa pod sercem, czyli - mówiąc nieładnie i bardzo kolokwialnie - “w brzuchu”.
W języku rosyjskim wyraz “żywot” oznacza brzuch, więc możliwe, że w staropolszczyźnie miał on takie samo znaczenie. Istnieje prawdopodobieństwo, że w sformułowaniu “błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus” słówko “żywota” należy rozumieć jako “brzucha”. Ale nie jestem pewna, czy mam rację, bo - jak już wspomniałam - uczyłam się ruszczyzny przez dwa i pół roku, a staropolszczyzna również nie jest moją najmocniejszą stroną. Niewykluczone, iż się mylę, a “żywot” z modlitwy to rzeczywiście żywot (życie) Maryi. Dokładna analiza i interpretacja starej modlitwy jest zadaniem dla polonistów, językoznawców i teologów, a nie dla mnie, absolwentki Liceum Ogólnokształcącego.
Mam nadzieję, że niniejszy artykuł okazał się ciekawy i przydatny dla osób, które nie miały okazji uczyć się języka rosyjskiego albo dopiero zaczynają przygodę z mową Sołżenicyna. Byłoby mi bardzo miło, gdyby się okazało, iż mój felieton zainspirował kogoś do rozpoczęcia samodzielnych badań nad językiem Wschodnich Słowian. “Russkij jazyk” nie jest ani piękniejszy, ani brzydszy od polskiego, a jego stopień trudności można porównywać z naszym. Ruszczyzna jest po prostu inna od polszczyzny, chociaż - tak jak np. angielszczyzna - posiada z nią kilka cech wspólnych. Serdecznie dziękuję za lekturę i zachęcam do nauki języka naszych braci z Europy Wschodniej!
Chociaż złośliwy los uniemożliwił mi studiowanie językoznawstwa, nadal istnieje we mnie zainteresowanie językami obcymi, a przede wszystkim fascynacja podobieństwami i różnicami między mowami różnych Narodów. W niniejszym artykule chciałabym napisać parę słów na temat języka naszych braci, Wschodnich Słowian, Rosjan. Naturalnie, nie będzie to żadna rozprawa naukowa ani materiał edukacyjny, tylko lekki felietonik pełen drobnych ciekawostek.
Języka rosyjskiego uczyłam się przez trzy lata, a właściwie: przez dwa i pół roku, gdyż nauka w liceum wiąże się z długimi przerwami typu wakacje czy ferie, a rok szkolny w klasie maturalnej kończy się już w kwietniu. Zawsze miałam po dwie lekcje tygodniowo, toteż - jakkolwiek by na to nie spojrzeć - zdążyłam się nauczyć jedynie podstaw mowy Dostojewskiego. Chociaż było mi dane tylko “liznąć” język rosyjski, postanowiłam stworzyć artykuł dla osób, które nie uczyły się go nigdy. W niniejszym tekście napiszę więc co-nieco na temat gramatyki i słownictwa występującego w mowie Wschodnich Słowian.
O ile kiedyś nauka ruszczyzny była w Polsce obowiązkowa, o tyle teraz niewielki odsetek uczniów uczęszcza na lekcje języka rosyjskiego. Przedmiot ten został niemal zupełnie wyparty przez j. angielski, niemiecki i - rzadziej - francuski lub hiszpański. Jeśli chodzi o mnie, miałam przyjemność należeć do tej nielicznej grupy młodzieży, która oprócz angielszczyzny uczyła się właśnie “ruskawa jazyka” (zapis fonetyczny; nie mam możliwości pisania na komputerze cyrylicą). Myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, abym podzieliła się moimi wrażeniami z “nierosyjskojęzyczną” większością młodych ludzi.
Zacznę od tego, że część nastolatków wybiera naukę języka rosyjskiego z przekonania, iż jest on podobny do polskiego, a co za tym idzie: łatwy do przyswojenia przez Polaka (ja również byłam kiedyś zwolenniczką tego przesądu). Niestety, kiedy po opanowaniu alfabetu nadchodzi czas na “prawdziwą” naukę rosyjskiego, wielu młodych ludzi z bólem uświadamia sobie swoje “zbłądzenie tragiczne”. Okazuje się bowiem, że chociaż w ruszczyźnie występuje odmiana przez liczby, osoby i czasy, przypadki brzmią tak samo jak w języku polskim (aczkolwiek nie ma wołacza), a przyimki i zaimki są zazwyczaj tożsame z naszymi, to zasady gramatyki języka rosyjskiego nie mają nic wspólnego z tymi, które rządzą polszczyzną.
Przykładowo, w języku polskim podróżuje się “pociągiem”, a w rosyjskim “na pociągu”. W języku polskim wysyła się list “do kogoś”, a w rosyjskim “komuś”. W języku polskim jedzie się “do Krakowa”, a w rosyjskim “w Kraków”. W języku polskim oklaskuje się “kogoś”, a w rosyjskim “komuś”. Dowodów na odmienność rosyjskiej gramatyki od polskiej jest nieskończenie wiele. W Polsce żadna osoba dbająca o czystość języka nie powie “chorować czymś” (tylko “chorować na coś”), za to w Rosji uczyni tak każdy szanujący się użytkownik ruszczyzny.
Kolejnym problemem, który spędza sen z powiek osobom uczącym się mowy Puszkina, są tzw. “false friends” - “fałszywi przyjaciele”. Termin “false friends” pochodzi z języka angielskiego i odnosi się do wyrazów obcojęzycznych, które brzmią tak samo lub podobnie jak w naszym ojczystym języku, ale mają zupełnie inne znaczenie. Na przykład angielskie słówko “pamphlet” wcale nie oznacza pamfletu, tylko broszurę, “eventually” nie znaczy “ewentualnie”, tylko “w końcu”, zaś “lunatic” to nie “lunatyk”, tylko “szaleniec”. Wyraz “preservative” nie ma nic wspólnego z prezerwatywą, gdyż określa środek konserwujący, “paragon” to angielski odpowiednik polskiego terminu “archetyp”, natomiast wyrażenie “You have my sympathy” należy rozumieć jako “Składam ci kondolencje”, a nie “Masz moją sympatię” (źródło: wiedza własna i portal e-angielski.com).
W ruszczyźnie “fałszywych przyjaciół” jest jeszcze więcej niż w angielszczyźnie, a niektóre z tego typu słówek brzmią dosłownie identycznie jak w polszczyźnie. Język rosyjski wcale nie jest podobny do polskiego, nawet, jeśli wydaje nam się, iż obie mowy opierają się na tym samym zestawie wyrazów. Osoby, które nie uczyły się mowy Tołstoja, a myślą, że rozumieją teksty rosyjskojęzyczne, powinny mieć się na baczności. Bo kiedy Rosjanin mówi o “szynie”, to wcale nie ma na myśli szyny, tylko oponę, a gdy wydaje nam polecenie “Zapomin!”, to nie każe nam czegoś zapomnieć, tylko to zapamiętać.
Oto lista wybranych “fałszywych przyjaciół” (“false friends”) - słówek, które występują w języku rosyjskim, a które mogą doprowadzić nieuważnego Polaka do błędnego zrozumienia komunikatu. Po lewej stronie znajdują się wyrazy polskie, a po prawej ich rosyjskie odpowiedniki. W niektórych przypadkach “zamienniki” wydają się całkiem logiczne i uzasadnione (np. “ziele” - “trawa”, jeśli mamy skojarzenia z marihuaną), ale w przypadku innych aż chce się zapytać: “Co ma piernik do wiatraka?!”.
Krzesło - stół
Kanapa - diwan
Dywan - kawior
Kawior - ikra
Mapa - karta
Sklep - magazin
Pociąg - pojezd
Wujek - diadia
Idzie - idiot
Oko - głaz
Cebula - łuk
Brzuch - żywot
Udo - biedro
Przedział - kupie
Opona - szyna
Olej - masło
Chamski - grubyj
Powiedział - skazał
Opowiedział - rozkazał
Zapamiętaj - zapomin
Ropucha - żaba
Narta - łyża
Łóżko - krowat
Otwarty - otkrytyj
Zamknięty - zakrytyj
Filiżanka - czaszka
Łasica - łaska
Fala - wolna
Ogon - chwost
Przyjaźń - drużba
Dźwig - kran
Futro - miech
Kiepski - płochoj
Porażka - porażenie
Pacha - podmyszka
Ustawa - zakon
Prędko - bystro
Termin - srok
Zagięcie - składka
Ziele - trawa
Żyrandol - liustra
Żywica - smoła
Warto jeszcze dodać, że użytkownicy języka rosyjskiego mówią na tarczę “szit”, co może przywodzić na myśl anglojęzyczny wulgaryzm “shit”, którego nawet nie wypada tłumaczyć.
Inną ciekawostką, którą zauważyłam podczas nauki ruszczyzny jest podobieństwo tego języka do mowy staropolskiej. Weźmy na przykład cytat z jednego z renesansowych dramatów autorstwa Mikołaja Reja: “A k temu stanów niemałych”. We współczesnej polszczyźnie zaimka “k” już się nie stosuje (używa się za to “ku”, ale i tak bardzo rzadko, przeważnie w podniosłych tekstach literackich i poetyckich). Natomiast w języku rosyjskim “k” występuje bardzo często, czego dowodem mogą być konstrukcje w stylu “podjechat k tieatru” - “podjechać pod teatr”.
Podobnie przedstawia się sytuacja krótkich form przymiotników. Dawno temu wyrażenia typu “ukrzyżowan”, “pogrzebion” czy “podniesion” były powszechnie stosowane w języku polskim, jednak obecnie uchodzą one za przestarzałe. Tymczasem w języku rosyjskim krótkie formy przymiotników są wciąż często używane (stąd np. “zakryt” zamiast “zakrytyj”). Kolejna sprawa: znaczenie wyrazów. O ile w języku polskim na twarz już nie mówi się “lico”, o tyle w rosyjskim nadal się to robi.
Skoro jesteśmy już przy tym temacie, chciałabym wyznać, iż bardzo intryguje mnie fragment polskiej wersji “Pozdrowienia anielskiego”, czyli popularnej modlitwy “Zdrowaś Maryjo”. Wersja ta jest bardzo, bardzo stara lub napisana archaicznym językiem, a w jednym z jej zdań pojawia się stwierdzenie “błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus”. Mam wrażenie, że ten fragment odnosi się do czasów, kiedy Matka Boska była brzemienna (ciężarna), nosiła Jezusa pod sercem, czyli - mówiąc nieładnie i bardzo kolokwialnie - “w brzuchu”.
W języku rosyjskim wyraz “żywot” oznacza brzuch, więc możliwe, że w staropolszczyźnie miał on takie samo znaczenie. Istnieje prawdopodobieństwo, że w sformułowaniu “błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus” słówko “żywota” należy rozumieć jako “brzucha”. Ale nie jestem pewna, czy mam rację, bo - jak już wspomniałam - uczyłam się ruszczyzny przez dwa i pół roku, a staropolszczyzna również nie jest moją najmocniejszą stroną. Niewykluczone, iż się mylę, a “żywot” z modlitwy to rzeczywiście żywot (życie) Maryi. Dokładna analiza i interpretacja starej modlitwy jest zadaniem dla polonistów, językoznawców i teologów, a nie dla mnie, absolwentki Liceum Ogólnokształcącego.
Mam nadzieję, że niniejszy artykuł okazał się ciekawy i przydatny dla osób, które nie miały okazji uczyć się języka rosyjskiego albo dopiero zaczynają przygodę z mową Sołżenicyna. Byłoby mi bardzo miło, gdyby się okazało, iż mój felieton zainspirował kogoś do rozpoczęcia samodzielnych badań nad językiem Wschodnich Słowian. “Russkij jazyk” nie jest ani piękniejszy, ani brzydszy od polskiego, a jego stopień trudności można porównywać z naszym. Ruszczyzna jest po prostu inna od polszczyzny, chociaż - tak jak np. angielszczyzna - posiada z nią kilka cech wspólnych. Serdecznie dziękuję za lekturę i zachęcam do nauki języka naszych braci z Europy Wschodniej!
piątek, 21 stycznia 2011
Wychowanie i edukacja dziecka. Ćwicz jego iloraz inteligencji IQ!
Chcesz wiedzieć jak zapewnić dobry start twojego dziecka w życiu zawodowym już w wieku przedszkolnym? Jak zwiększyć jego pamięć, koncentrację i iloraz inteligencji?
Każdy rodzic chciałby wychować dziecko tak, aby kreowała się przed nim jak najlepsza przyszłość, lecz czasem nie wie co może w tym kierunku zrobić. Posyła do szkoły, tam pociecha przechodzi potrzebną edukację, zdobywa dobre oceny, kończy kolejne szkoły by wreszcie dojść do punktu w którym kończy edukację. Wychowanie dziecka jest zakończone.
Niestety mimo usilnych starań wiele dzieci mimo dobrych stopni i dbania o ich rozwój intelektualny w dobrych szkół nie może znaleźć dobrej pracy, nie radzi sobie. Błąd leży gdzieś w procesie wychowania dziecka. Kluczem edukacji dzieci jest tego że oprócz przekazywania wiedzy dziecko musi sobie radzić w świecie. Musi umieć niestety kombinować aby jakoś wyjść z wyścigu szczurów.
Często zdarza się że dorosły człowiek boi się poprosić o premię, bo boi się wyrzucenia z pracy, nie raz boi się zmian choć jest realna możliwość znalezienia lepszej, bardziej płatnej pracy. Ludzie nie widzą innych dróg od tych utartych, brakuje im jakże potrzebnego w dzisiejszych czasach indywidualizmu.
Polecam rodzicom zapoznanie się z kinezjologią edukacyjną, są to proste zabawy ruchowe oraz gry dla dzieci które angarzują ich mózg, polepszają koncentrację, pamięć oraz IQ a to przyda im się przez całe życie. Kwadrans dziennie poświęcony dzieciom może być najlepszą inwestycją. Są to ćwiczenia dla zdrowego ale też autystycznego dziecka.
Nie bój się spróbować, to nic nie kosztuje, dziecko będzie się wspaniale bawiło a jego mózg przy tym będzie coraz sprawniejszy! Zacznij już dziś.
Budując B-17
Boeing B-17 nie bez powodu dorobił się przydomku "Latająca forteca". Ciężki bombowiec Sił Powietrznych Armii Stanów Zjednoczonych budził przerażenie wśród wrogów i respekt wśród sojuszników.
Fortecę zaprojektowały zakłady Boeinga, uczestnicząc w przetargu ogłoszonym przez Armię Stanów Zjednoczonych na początku lat trzydziestych. Zwycięzca miał zdobyć kontrakt na produkcję dwustu maszyn. Wymagania stawiane przez armię były następujące: samolot musiał być zdolny do dziesięciogodzinnego lotu na wysokości trzech kilometrów, z prędkością 320 kilometrów na godzinę. Oczekiwaną ładowność maszyny określono lakonicznie jako "znaczną".
Konstrukcja Boeinga wygrała z projektami zaproponowanymi przez zakłady Douglasa i Martina. Ogromny B-17 (wówczas znany jako Model 299) był uzbrojony w pięć karabinów maszynowych, a także mógł zabrać na pokład ponad dwie tony bomb. Gdy po raz pierwszy zaprezentowano samolot prasie, będący pod wrażeniem reporter Seattle Times określił go mianem "latającej fortecy".
Pierwszy lot testowy "forteca" odbyła w roku 1935. Zakończył się on nadzwyczaj pomyślnie, jednak kolejna próba była katastrofą. Nieprzyzwyczajeni do specyfiki sterowania nową maszyną piloci, wskutek własnego błędu, rozbili się tuż po starcie. Nie zniechęciło to polityków i dowódców armii do samego samolotu - osiągającego znacznie lepsze wyniki niż konkurencja - lecz uświadomiło im, że egzemplarze zastępcze będą bardzo kosztowne. Nie chodziło tylko o fakt, że niemożliwe były oszczędne, tanie loty - m.in. ze względu na duże zużycie paliwa. Koszty generowała przede wszystkim produkcja nowoczesnych, wydajnych podzespołów. Gdy problem został nagłośniony, dowództwo zrezygnowało z Boeingów na rzecz samolotów Douglasa.
Wyniki osiągane podczas testów mówiły jednak same za siebie: B-17 był bezkonkurencyjny. Siły Powietrzne przeforsowały zakup trzynastu egzemplarzy samolotu w celach testowych. Piloci Fortecy, świadomi zagrożenia w razie niedopełnienia wymaganych czynności przed startem, wprowadzili nowy zwyczaj, który przetrwał do dziś - wykonywanie szeregu poleceń z odgórnie ustalonej listy kontrolnej.
Samolot sprawował się tak dobrze, jak tego oczekiwano. Jego cena jednak pozostawała wysoka, więc kolejne dostarczane partie były skromne - zamówienia nie przekraczały dziesięciu egzemplarzy naraz. Dopiero w roku 1940, gdy Amerykanie stali się świadomi zagrożenia ze strony państw Osi, zlecono Boeingowi produkcję ponad pięciuset maszyn.
Do chwili zakończenia produkcji w niebo wzbiło się łącznie niemal trzynaście tysięcy "latających fortec". Były to jedne z najbardziej niezawodnych samolotów w historii lotnictwa. Choć wiele załóg, które zajęły miejsca na pokładzie podczas wojny, otrzymało bilety lotnicze w jedną tylko stronę, powszechnie uważa się że liczba ofiar byłaby znacznie większa, gdyby korzystano z samolotów konkurencji.
Konstrukcja Boeinga wygrała z projektami zaproponowanymi przez zakłady Douglasa i Martina. Ogromny B-17 (wówczas znany jako Model 299) był uzbrojony w pięć karabinów maszynowych, a także mógł zabrać na pokład ponad dwie tony bomb. Gdy po raz pierwszy zaprezentowano samolot prasie, będący pod wrażeniem reporter Seattle Times określił go mianem "latającej fortecy".
Pierwszy lot testowy "forteca" odbyła w roku 1935. Zakończył się on nadzwyczaj pomyślnie, jednak kolejna próba była katastrofą. Nieprzyzwyczajeni do specyfiki sterowania nową maszyną piloci, wskutek własnego błędu, rozbili się tuż po starcie. Nie zniechęciło to polityków i dowódców armii do samego samolotu - osiągającego znacznie lepsze wyniki niż konkurencja - lecz uświadomiło im, że egzemplarze zastępcze będą bardzo kosztowne. Nie chodziło tylko o fakt, że niemożliwe były oszczędne, tanie loty - m.in. ze względu na duże zużycie paliwa. Koszty generowała przede wszystkim produkcja nowoczesnych, wydajnych podzespołów. Gdy problem został nagłośniony, dowództwo zrezygnowało z Boeingów na rzecz samolotów Douglasa.
Wyniki osiągane podczas testów mówiły jednak same za siebie: B-17 był bezkonkurencyjny. Siły Powietrzne przeforsowały zakup trzynastu egzemplarzy samolotu w celach testowych. Piloci Fortecy, świadomi zagrożenia w razie niedopełnienia wymaganych czynności przed startem, wprowadzili nowy zwyczaj, który przetrwał do dziś - wykonywanie szeregu poleceń z odgórnie ustalonej listy kontrolnej.
Samolot sprawował się tak dobrze, jak tego oczekiwano. Jego cena jednak pozostawała wysoka, więc kolejne dostarczane partie były skromne - zamówienia nie przekraczały dziesięciu egzemplarzy naraz. Dopiero w roku 1940, gdy Amerykanie stali się świadomi zagrożenia ze strony państw Osi, zlecono Boeingowi produkcję ponad pięciuset maszyn.
Do chwili zakończenia produkcji w niebo wzbiło się łącznie niemal trzynaście tysięcy "latających fortec". Były to jedne z najbardziej niezawodnych samolotów w historii lotnictwa. Choć wiele załóg, które zajęły miejsca na pokładzie podczas wojny, otrzymało bilety lotnicze w jedną tylko stronę, powszechnie uważa się że liczba ofiar byłaby znacznie większa, gdyby korzystano z samolotów konkurencji.
Potyczki B-17
Boeing B-17, zwany także "latającą fortecą", to jeden z najlepszych bombowców w historii lotnictwa, z niezwykle bogatą historią udziału w drugiej wojnie światowej.
Choć to Siły Powietrzne Armii Stanów Zjednoczonych zleciły zaprojektowanie i wyprodukowanie "latającej fortecy", to brytyjskie Królewskie Siły Powietrzne wprowadziły maszyny Boeinga do służby jako pierwsze. Stało się to w roku 1941 - Amerykanie natomiast włączyli B-17 do walki w rok później. Anglicy byli jednak rozczarowani dwudziestoma nowymi nabytkami. Maszyny, które w testach przeprowadzonych w USA wypadły bezkonkurencyjnie, w warunkach walki z niemieckim Luftwaffe nie sprawdzały się tak, jak tego oczekiwano.
Przede wszystkim Brytyjczycy liczyli, że szybkie, dobrze uzbrojone i dość zwrotne samoloty będą mogły uczestniczyć w operacjach samodzielnie. Piloci RAF szybko przekonali się, że B-17 wymagają eskorty myśliwców. Ponadto były one dość specyficznie zaprojektowane - choć miały znakomite osiągi, to ich obsługa okazywała się na tyle trudna, że amerykańscy testerzy musieli wprowadzić tradycję korzystania z przedstartowej listy kontrolnej, aby uniknąć wypadków w pierwszych minutach lotu. Nienawykli do takich zwyczajów Anglicy, wskutek nieobeznania z maszyną, w ciągu pierwszych miesięcy stracili aż osiem egzemplarzy "fortecy" - czy to przez zestrzelenia spowodowane nadmierną pewnością siebie, czy w wyniku popełnionych przez siebie błędów. Pozostałe maszyny zostały szybko wycofane z frontu i przeniesione do ochrony wybrzeża, gdzie sprawdziły się bardzo dobrze - były tak precyzyjne, że jednej z załóg udało się zatopić niemiecką łódź podwodną.
W siłach powietrznych USA B-17 działał na frontach w Europie i na Pacyfiku. W ramach operacji takich jak Pointblank, z zaskakująco dobrym skutkiem bombardowano niemieckie fabryki i linie zaopatrzenia. Czasem zwycięsto okupione było jednak wysokim kosztem. Największe straty - w dniu, który nazwano "czarnym czwartkiem" - poniesione zostały podczas bombardowania Schweinfurtu, 14 października 1943 r. Stracono łącznie 77 maszyn - większość w wyniku zestrzelenia, choć kilka wycofano ze służby ze względu na stan techniczny. Cel operacji został osiągnięty, lecz w jej trakcie zginęło ponad sześciuset członków załóg.
Na Pacyfik pierwsza eskadra B-17 dotarła w dniu ataku na Pearl Harbor. Jej piloci nie byli świadomi, że kilka kilometrów przed nimi trwa zacięta walka; sądzili, że ich koledzy strzelają na wiwat. Tym razem piloci nie mieli szansy aby się wykazać. W przeciwieństwie do maszyn wykorzystywanych w Europie, na oceanie "fortece" brały głównie udział w bitwach z japońską flotą. Odnosiły sukcesy w dużej mierze dzięki temu, że potrafiły latać na wysokościach większych niż myśliwce wroga.
Co ciekawe, aż dwadzieścia trzy B-17 służyły w armii Związku Radzieckiego - choć nigdy oficjalnie Rosjanom nie podarowano ani nie sprzedano takich samolotów. Były to egzemplarze zdobyczne, które musiały lądować awaryjnie w drodze powrotnej z nalotów bombowych. Kilkanaście maszyn w taki sam sposób zdobyli Niemcy - oni jednak wprawiali się w pilotażu boeingów głównie dlatego, by poznać ich wady.
Statystyki "latającej fortecy" są imponujące: w trakcie drugiej wojny światowej niemal trzynaście tysięcy samolotów tego typu zrzuciło na wroga ponad sześćset tysięcy ton bomb. Najważniejsze dla ich pilotów były jednak nie statystyki, a bilety w drogę powrotną do domu. Dzięki B-17 otrzymało je znacznie więcej załóg, niż w przypadku korzystania z samolotów konkurencji (np. samolotów Douglasa). Maszyna Boeinga uratowała mnóstwo istnień i przyczyniła się do szybszego zakończenia konfliktu. Dziś można ją zobaczyć w muzeach lotnictwa w Ameryce i Wielkiej Brytanii.
Przede wszystkim Brytyjczycy liczyli, że szybkie, dobrze uzbrojone i dość zwrotne samoloty będą mogły uczestniczyć w operacjach samodzielnie. Piloci RAF szybko przekonali się, że B-17 wymagają eskorty myśliwców. Ponadto były one dość specyficznie zaprojektowane - choć miały znakomite osiągi, to ich obsługa okazywała się na tyle trudna, że amerykańscy testerzy musieli wprowadzić tradycję korzystania z przedstartowej listy kontrolnej, aby uniknąć wypadków w pierwszych minutach lotu. Nienawykli do takich zwyczajów Anglicy, wskutek nieobeznania z maszyną, w ciągu pierwszych miesięcy stracili aż osiem egzemplarzy "fortecy" - czy to przez zestrzelenia spowodowane nadmierną pewnością siebie, czy w wyniku popełnionych przez siebie błędów. Pozostałe maszyny zostały szybko wycofane z frontu i przeniesione do ochrony wybrzeża, gdzie sprawdziły się bardzo dobrze - były tak precyzyjne, że jednej z załóg udało się zatopić niemiecką łódź podwodną.
W siłach powietrznych USA B-17 działał na frontach w Europie i na Pacyfiku. W ramach operacji takich jak Pointblank, z zaskakująco dobrym skutkiem bombardowano niemieckie fabryki i linie zaopatrzenia. Czasem zwycięsto okupione było jednak wysokim kosztem. Największe straty - w dniu, który nazwano "czarnym czwartkiem" - poniesione zostały podczas bombardowania Schweinfurtu, 14 października 1943 r. Stracono łącznie 77 maszyn - większość w wyniku zestrzelenia, choć kilka wycofano ze służby ze względu na stan techniczny. Cel operacji został osiągnięty, lecz w jej trakcie zginęło ponad sześciuset członków załóg.
Na Pacyfik pierwsza eskadra B-17 dotarła w dniu ataku na Pearl Harbor. Jej piloci nie byli świadomi, że kilka kilometrów przed nimi trwa zacięta walka; sądzili, że ich koledzy strzelają na wiwat. Tym razem piloci nie mieli szansy aby się wykazać. W przeciwieństwie do maszyn wykorzystywanych w Europie, na oceanie "fortece" brały głównie udział w bitwach z japońską flotą. Odnosiły sukcesy w dużej mierze dzięki temu, że potrafiły latać na wysokościach większych niż myśliwce wroga.
Co ciekawe, aż dwadzieścia trzy B-17 służyły w armii Związku Radzieckiego - choć nigdy oficjalnie Rosjanom nie podarowano ani nie sprzedano takich samolotów. Były to egzemplarze zdobyczne, które musiały lądować awaryjnie w drodze powrotnej z nalotów bombowych. Kilkanaście maszyn w taki sam sposób zdobyli Niemcy - oni jednak wprawiali się w pilotażu boeingów głównie dlatego, by poznać ich wady.
Statystyki "latającej fortecy" są imponujące: w trakcie drugiej wojny światowej niemal trzynaście tysięcy samolotów tego typu zrzuciło na wroga ponad sześćset tysięcy ton bomb. Najważniejsze dla ich pilotów były jednak nie statystyki, a bilety w drogę powrotną do domu. Dzięki B-17 otrzymało je znacznie więcej załóg, niż w przypadku korzystania z samolotów konkurencji (np. samolotów Douglasa). Maszyna Boeinga uratowała mnóstwo istnień i przyczyniła się do szybszego zakończenia konfliktu. Dziś można ją zobaczyć w muzeach lotnictwa w Ameryce i Wielkiej Brytanii.
Autor jest związany z portalem, w którym kupisz najtańsze bilety lotnicze - www.lotnicze-bilety.pl
Nauka Języków z Zastosowaniem Map Myśli - słówka
Czy wiesz jak skutecznie uczyć się języków obcych? Poznaj kreatywne notatki i dowiedz się, jak łatwo wykorzystać je do nauki dowolnego języka obcego!
Mapy myśli używane są z powodzeniem przez miliony ludzi na całym świecie. Jest bardzo wiele zastosowań map myśli. Jednym z nich, jest nauka słówek w języku obcym. Rysując mapę myśli, znaczniej szybciej zapamiętujesz dany materiał i łatwiej możesz go powtórzyć. Technika którą przedstawię, wykorzystuje aktywne powtórki – najskuteczniejszy sposób uczenia się.
Krok 1. Zrób listę wszystkich słówek, których chcesz się nauczyć.
Krok 2. Stwórz kategorie tematyczne do słów, które wypisałeś. Np. Ubrania, zwierzęta, żywność, biznes, zakupy, etc.
Krok 3. Każda kategoria będzie główną gałęzią lub tematem mapy myśli. Jeśli słów jest dużo w danej kategorii (np. 30, 50), stwórz do nich oddzielne mapy. Jeśli mało, możesz zrobić wspólną mapę dla kilku kategorii.
W celu stworzenia nowej mapy, weź dużą (min. A4) kartkę papieru, ułóż poziomo i na środku narysuj obraz, symbol lub nazwę odzwierciedlającą temat (kategorię). Użyj w tym celu minimum 3 kolorów, aby pobudzić prawą półkulę. Dobrze, jeśli obraz będzie trójwymiarowy.
Jeśli tworzysz mapę myśli wspólną dla kilku kategorii, każdą z nich rysuj/pisz w oddzielnym kolorze.
Krok 4. Do każdej kategorii (lub tematu, jeśli to oddzielna mapa) zrób odgałęzienia i napisz słówko, którego się uczysz. Na odgałęzieniach ze słówkami, możesz zamieścić: słówko w języku obcym, tłumaczenie, wymowę i przykład użycia.
Przykład: z gałęzi żywność będą wychodziły odgałęzienia: nabiał, surówki, zupy, a z odgałęzienia nabiał: mleko, ser biały, ser żółty, twaróg, jogurt, etc.
Krok 5. Każde słówko narysuj w postaci graficznej i zamieść obok wyrazu. Jest to najważniejszy element tej techniki. Obrazki mogą być bardzo proste . Pamiętaj: tworzysz je aby skuteczniej się uczyć, a nie sprzedawać obrazy na aukcjach.
Krok 6. Teraz przerysuj Twoją mapę myśli, używający TYLKO OBRAZKÓW. Postaraj się odtworzyć strukturę całej mapy, bez użycia ani jednego wyrazu. Obydwie mapy myśli włóż do jednej koszulki w ten sposób, aby z jednej strony – była mapa obrazkowa, a z drugiej wraz ze słówkami.
Krok 7. Gdy nauczysz się słówek, powtarzaj je używając mapy z obrazkami. Czyli np. gdy drugiego dnia chcesz powtórzyć słówka z dnia poprzedniego, przeglądasz obrazkową mapę myśli i odtwarzasz słówka z pamięci. Gdy w trakcie powtórki nie możesz sobie przypomnieć któregoś ze słówek, zapisz na kartce.
Dopiero po odtworzeniu całej mapy, zobacz na mapie myśli ze słówkami jakie były znaczenia słówek, z którymi miałeś problem. Do tych słówek przywiąż szczególną wagę aby je zapamiętać. Najlepiej użyj technik pamięciowych.
Oto poznałeś właśnie jedną z najskuteczniejszych technik nauki nowego słownictwa. Początkowo, technika może Ci się wydawać skomplikowana. Ale zapewniam Cię, że po kilku-kilkunastu razach gdy ją zastosujesz, stanie się wyjątkowo łatwa i niezwykle skuteczna!
Krok 1. Zrób listę wszystkich słówek, których chcesz się nauczyć.
Krok 2. Stwórz kategorie tematyczne do słów, które wypisałeś. Np. Ubrania, zwierzęta, żywność, biznes, zakupy, etc.
Krok 3. Każda kategoria będzie główną gałęzią lub tematem mapy myśli. Jeśli słów jest dużo w danej kategorii (np. 30, 50), stwórz do nich oddzielne mapy. Jeśli mało, możesz zrobić wspólną mapę dla kilku kategorii.
W celu stworzenia nowej mapy, weź dużą (min. A4) kartkę papieru, ułóż poziomo i na środku narysuj obraz, symbol lub nazwę odzwierciedlającą temat (kategorię). Użyj w tym celu minimum 3 kolorów, aby pobudzić prawą półkulę. Dobrze, jeśli obraz będzie trójwymiarowy.
Jeśli tworzysz mapę myśli wspólną dla kilku kategorii, każdą z nich rysuj/pisz w oddzielnym kolorze.
Krok 4. Do każdej kategorii (lub tematu, jeśli to oddzielna mapa) zrób odgałęzienia i napisz słówko, którego się uczysz. Na odgałęzieniach ze słówkami, możesz zamieścić: słówko w języku obcym, tłumaczenie, wymowę i przykład użycia.
Przykład: z gałęzi żywność będą wychodziły odgałęzienia: nabiał, surówki, zupy, a z odgałęzienia nabiał: mleko, ser biały, ser żółty, twaróg, jogurt, etc.
Krok 5. Każde słówko narysuj w postaci graficznej i zamieść obok wyrazu. Jest to najważniejszy element tej techniki. Obrazki mogą być bardzo proste . Pamiętaj: tworzysz je aby skuteczniej się uczyć, a nie sprzedawać obrazy na aukcjach.
Krok 6. Teraz przerysuj Twoją mapę myśli, używający TYLKO OBRAZKÓW. Postaraj się odtworzyć strukturę całej mapy, bez użycia ani jednego wyrazu. Obydwie mapy myśli włóż do jednej koszulki w ten sposób, aby z jednej strony – była mapa obrazkowa, a z drugiej wraz ze słówkami.
Krok 7. Gdy nauczysz się słówek, powtarzaj je używając mapy z obrazkami. Czyli np. gdy drugiego dnia chcesz powtórzyć słówka z dnia poprzedniego, przeglądasz obrazkową mapę myśli i odtwarzasz słówka z pamięci. Gdy w trakcie powtórki nie możesz sobie przypomnieć któregoś ze słówek, zapisz na kartce.
Dopiero po odtworzeniu całej mapy, zobacz na mapie myśli ze słówkami jakie były znaczenia słówek, z którymi miałeś problem. Do tych słówek przywiąż szczególną wagę aby je zapamiętać. Najlepiej użyj technik pamięciowych.
Oto poznałeś właśnie jedną z najskuteczniejszych technik nauki nowego słownictwa. Początkowo, technika może Ci się wydawać skomplikowana. Ale zapewniam Cię, że po kilku-kilkunastu razach gdy ją zastosujesz, stanie się wyjątkowo łatwa i niezwykle skuteczna!
Pozdrawiam,
Marcin Kijak
Marcin Kijak
PS.: Nauka języków obcych wcale nie musi być trudna! Poznaj odpowiednie strategie i zmień swoje efekty już dzisiaj!
SzybkaNaukaBlog.pl - największy blog o szybkiej nauce w Polsce!
SzybkiAngielski.pl - Poznaj już dziś Metodę Colina Rose i skróć czas nauki języka angielskiego
Jak szybko uczyć się historii?
Nauka historii spędza Ci sen z powiek? Nie wiesz jak zapamiętać te wszystkie wydarzenia, bitwy, wojny, traktaty i daty? W takim razie dobrze trafiłeś :) W tym artykule udzielę Ci kilku wskazówek, dzięki którym nauka historii będzie zdecydowanie łatwiejsza niż do tej pory.
1. Wejdź w rolę
Najlepiej pamiętasz wszystkie wydarzenia, w których bezpośrednio brałeś udział. Dlaczego nie przenieść tego na historię? Wejdź w czyjeś buty i popatrz na historię z zupełnie innego punktu. Możesz wcielić się w rolę dowódcy, komentatora wojennego, fotoreportera lub dziennikarza.
Jakbyś się zachowywał gdybyś był takim reporterem? Co szczególnie by Cię interesowało? Jakie momenty byłyby dla Ciebie szczególnie ważne?
Kiedy zostaniesz generałem lub fotografem, który poluje na ciekawe momenty, to nauka historii zamieni się w fajną przygodę.
2. Wizualizacje
Kiedy tworzysz swoje wyobrażenia, to naprawdę puść wodze fantazji. Obrazy, które stworzysz w swojej głowie muszą być wielkie, zwariowane, niecodzienne i abstrakcyjne.
Kiedy czytasz o starożytnej Grecji wciel się w rolę żołnierza. Wyobraź sobie, że posiadasz nadludzką siłę i jednym ciosem powalasz dziesięciu przeciwników. Wyrywasz wielkie głazy i rzucasz nimi na ogromne odległości. Baw się tym! W swojej głowie możesz być każdym i możesz robić naprawdę wszystko :)
3. Korzystaj ze wszystkich zmysłów
Ucząc się historii ważne jest to, by nauka była multisensoryczna. Dlatego dodawaj smaki, zapachy, dźwięki i odczucia dotykowe wszędzie, gdzie to możliwe.
Wyobraź sobie, że jesteś na wojnie. Słyszysz jak spadają bomby, więc uciekasz aby schronić się w piwnicy jednej z kamienic. Zobacz jak ona wygląda, pomyśl o zapachu jaki może panować w piwnicy. Postanawiasz zjeść bułkę, którą zdążyłeś zabrać z domu przed nalotem. Jak ona pachnie? Jak smakuje? Co czujesz trzymając ją w rękach? Jest twarda czy miękka?
Im intensywniej uruchomisz zmysły, tym skuteczniejsza będzie nauka.
4. Opowiadaj własnymi słowami
Podręczniki często napisane są patetycznym językiem. Nie wszystko jest zrozumiałe i klarowne. Dlatego bardzo ważną częścią nauki historii jest przetłumaczenie tekstu na własny język.
Wyobraź sobie, że przeczytany fragment miałbyś opowiedzieć przyjacielowi. Jakich słów byś użył? Jakich zwrotów? Jeżeli na co dzień przeklinasz, to również z tego skorzystaj. Kiedy przetłumaczysz podręcznik na własny język i opowiesz wszystko tak prosto, jak to tylko możliwe wiedza zostanie szybko wchłonięta i pozostanie w Twojej głowie na długi czas.
5. Zapamiętywanie dat
Ucząc się dat również twórz zabawne historie. Przykładowo chcesz zapamiętać, że w 1410r odbyła się bitwa pod Grunwaldem. Wyobraź zatem sobie, że jesteś rycerzem i masz na sobie ciężką zbroję (odczucia dotykowe).
Ponadto siedzisz w lesie i czekasz na rozkazy. Widzisz jak słońce przedziera się przez gałęzie drzew i słyszysz świergot ptaków. Czekając na rozkazy trochę zgłodniałeś, więc postanowiłeś zjeść trochę jagód (przypomnij sobie smak jagód).
Przychodzi dowódca i mówi: "Chłopaki, o 14:10 ruszamy do ataku. Zsynchronizujcie zegarki.". To już samo w sobie jest absurdalne bo w XV wieku nie było jeszcze zegarków :D Kiedy wybiła 14:10 ruszyliście do ataku. Pokonaliście armię krzyżacką i postanowiliście świętować. Tak zabalowaliście, że wróciłeś do domu dopiero 14 października (14.10), a w drzwiach wita Cię rozhisteryzowana żona.
Tak, wiem, że taka historyjka jest dziwna, ale nasz mózg łatwiej zapamiętuje to, co odstaje od schematu. Zatem czym dziwniejsze będą Twoje historyjki tym lepiej :)
6. Rób mapy myśli
Po każdym przeczytanym rozdziale sporządź mapę myśli. To system notowania stworzony przez Tonego Buzana, dzięki któremu możesz się uczyć niewiarygodnie szybko. W internecie znajdziesz mnóstwo wskazówek dotyczących tego, jak robić mapy myśli. Sam korzystam z tego systemu i zapewniam Cię, że jak zaczniesz notować w ten sposób, to już nigdy nie wrócisz do tradycyjnego notowania.
Dobrej zabawy!
www.BartekPopiel.pl - blog o rozwoju osobistym
TurboStrategieNauki.pl - najlepszy kurs efektywnej nauki online!
Subskrybuj:
Posty (Atom)