Mało kto wie, że większość ludzi, którzy zabierają się za uprawianie jakiegoś sportu rezygnuje z niego z powodu znacznie bardziej prozaicznego, niż zmagania ze zmęczeniem, kontuzjami czy niemożnością pokonania najlepszych... A jak jest z nauką języków obcych?
Niezależnie od początkowej motywacji, któregoś dnia po prostu nie chce się wyjść z domu czy pracy i jechać na trening. I to niezależnie, od tego, jak bardzo lubimy ćwiczyć. To trochę jak z ruszeniem z miejsca lokomotywy - najtrudniejsze są pierwsze metry. Właśnie wtedy większość adeptów tych treningów “pęka”. Ci, którzy mimo wszystko pokonają uczucie, że “dzisiaj po prostu nie dam rady”, odkrywają ze zdziwieniem po przybyciu na trening, że wcale nie jest tak trudny, jak się spodziewali...
Okazuje się, że umysł płata nam figla - bezwładność emocji sprawia, że WYDAJE NAM SIĘ, iż trening będzie trudny. To iluzja, która ma nam w naszych własnych oczach usprawiedliwić rezygnację. “Nie jestem taki słaby/leniwy, po prostu dzisiaj miałem ciężki dzień, więc lepiej zostać w domu”... Znamy to z własnego życia? Ile razy nie chciało się wyjść na angielski, a potem jeszcze raz i znowu, aż w końcu po raz kolejny trzeba było przerwać kurs... To dotyczy każdego powtarzalnego zajęcia.
Parę razy w tygodniu biegam po lesie albo nocnych uliczkach z moimi psami. Uwielbiam to. Kilka, kilkanaście kilometrów biegu z psem - pustymi, zamglonymi ulicami albo dzikim lasem - to doświadczenie z pogranicza mistyki. Wszystkie stresy dnia znikają w rytmie biegu i miarowych oddechów. Człowiek wraca ze świata napiętych emocji do “tu i teraz”, do ciszy, spokoju i do siebie samego. A jednak bardzo często nie chce mi się wieczorem po powrocie z pracy przebierać i wychodzić na bieg. Wydaje mi się, że dzisiaj nie dam rady. Dostrzegam mnóstwo logicznych powodów, aby nie pobiec. Ale determinacja mojej żony i wymowne, pełne nadziei spojrzenia psów sprawiają, że jednak wychodzę i ruszam przed siebie.
Po pierwszych pięciu krokach już wiem, że to był dobry pomysł... dalej jest już “z górki”. Ten sam mechanizm działa w przypadku innych powtarzalnych zajęć - także zajęć na kursach języka obcego. Jaki z tego wniosek? Po pierwsze, znajdź kurs, grupę, lektora, których LUBISZ! Metodę, która naprawdę Ci odpowiada. Sprawi, że zechce Ci się chcieć. Jeśli nie lubisz kursu, na którym jesteś, zmień go na inny jak najszybciej. Po drugie, znajdź sobie kogoś, kto będzie Cię dopingował - najlepiej będzie z Tobą chodził na zajęcia. I pamiętaj: najtrudniej jest tylko ruszyć z miejsca. A to tylko chwila. Potem jest łatwo.
Pozdrawiam,
Krzysztof Litwiński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz